Notatka (dosłownie notatka) o bilansie korzyści i strat w życiu duchowym społeczności ludzkich

Myślałam, że znajdę czas, żeby się spokojnie zająć tym tematem, ale mijają kolejne lata, a ja nie mam kiedy do tego wrócić. Jednak, ponieważ sprawa jest bardzo interesująca i na czasie, przygotowałam notatkę, która pozwoli w ogóle spojrzeć na ten rodzaj zagadnień, które tak naprawdę mają ogromne znaczenie w naszym codziennym życiu i... w naszych życiowych bilansach.

30 czerwca 2020 r.

Zanotowałam roboczo moją definicję duchowego życia (taką, którą można zastosować do każdego człowieka): życie duchowe to życie człowieka, w którym wola tego człowieka i jego rozum zostają (lub zostały, ale pozostał skutek), świadomie i dobrowolnie przez tegoż człowieka skierowane do służby z całą pewnością większemu dobru (obiektywnemu lub/i rozeznanemu jako większe dobro we własnym sumieniu), niż mniejszemu.

Następnie zrobiłam dwa założenia:

  1. Wszyscy ludzie posiadają cnotę religijności, czyli mając wiarę, którą w coś lokują, część wiary lokują w taki sposób, żeby czemuś lub komuś oddawać cześć i/lub składać ofiary.
  2. Tylko wiara w jednego Boga zapewnia dostęp do korzyści nie do przecenienia, którą jest możliwość dojrzewania duchowego aż do pełnej integracji osobowości.

Dalej zanotowałam:

Jeśli powyższe dwa założenia są słuszne, to:

  1. religie monoteistyczne są obiektywnie lepsze od wszystkich innych sposobów lokowania wiary, co jest udowodnione;
  2. chrześcijaństwo oferuje obiektywnie najwyższe standardy życia duchowego, co również jest udowodnione (np. Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem ludzkości, zmartwychwstał jak powiedział, jest postacią historyczną; sakramenty; wiara rozumna, oczyszczona z magii; możliwość inkulturacji, czyli przyjęcia chrześcijaństwa z zachowaniem własnej kultury; ochrona wartości ludzkiego życia i ludzkiej godności);
  3. wiarę w to, że Bóg nie istnieje można rozumieć dwojako: albo jako brak wiary w Boga, albo jako brak wiary we wszystko czemu można oddawać cześć i składać ofiary, czyli albo niewierzący jest niewierzącym "monoteistycznie", albo niewierzącym "politeistycznie";
  4. religie politeistyczne oferują różnego stopnia i różnego gatunku rozpady, co zawsze grozi jakiegoś rodzaju kłopotami z psychiką, a także zazwyczaj przyjemnymi doznaniami pseudomistycznymi;
  5. szczytem rozpadu osobowości nie jest monizm (monizm, jeśli się rozumie jako szczyt braku, nie może dawać rozpadu, ponieważ nie ma co się rozpaść), ale właśnie ten upiorny panteizm, czyli (def. moja, RK) zespół odczuć pseudomistycznych sugerujących rzekomo przyjemne rozpuszczenie osobowości w naturze rozumianej jako bóstwo, wraz z doświadczającym (tej totalnej rzekomo jedności z naturą) człowiekiem;
  6. chrześcijaństwo przeżywane uczciwie zawsze oznacza progres i jest zawsze dla ludzi w ich życiu duchowym obiektywną korzyścią, co widać na przykładzie historycznych przekształceń niższych form życia społecznego (form plemiennych) do wyższych form takiego życia (form narodowych, a następnie form państwowych [jednonarodowych, dwunarodowych lub wielonarodowych]), które następnie wypracowują metody wzajemnych relacji i zakresy suwerenności;
  7. rozpad wyższych form społecznych do niższych zagraża zawsze wtedy, gdy następuje: albo prześladowanie chrześcijan, albo świadoma i dobrowolna zdrada chrześcijańskich wartości przez ludzi, którzy dobrze wiedzą co odrzucają (im bardziej człowiek nie wie, a niewiedza ta nie jest przez niego ciężko zawiniona, tym bardziej ma szansę żyć życiem duchowym, czyli czerpać pomoc nadprzyrodzoną od Pana Boga, nawet nie zdając sobie z tego wcale sprawy);